Wyspa Kos

Kos. Wyspa, na której się nie zgubicie i odnajdziecie wiele własnych ścieżek.

Dziś, jak dawniej, Grecja jest szczególnie ważna dla każdego, kto stara się odnaleźć samego siebie”. Henry Miller

Wyspa Kos to taka Grecja w pigułce. Piaszczyste, szerokie, długie plaże, ukryte wśród skał lazurowe zatoczki, doskonale zachowane stanowiska archeologiczne, urokliwe białe miasteczka, majaczące na horyzoncie wysokie wzniesienia, fantastyczne jedzenie, piękna roślinność i fascynująca przeszłość, której ślady obecne są w wielu miejscach. Łagodna pogoda sprzyja relaksowi, średnie dzienne temperatury od początku maja do października wynoszą powyżej 20 stopni.

 

Marzenie o beztroskim wypoczynku w pięknej słonecznej scenerii wyspiarskiej Grecji jest teraz jeszcze łatwiejsze do spełnienia. Z Poznania startuję bezpośrednie loty czarterowe na Kos.

Niewielka wysepka (50 km długości, 10 km szerokości) jest jedną z dwunastu wysp archipelagu Dodekanez rozrzuconych na Morzu Egejskim. Tydzień wakacji wystarczy, aby odpocząć na łonie jej pięknych plaż, poznać grecki styl życia siga siga (spokojnie spokojnie) i odwiedzić najważniejsze atrakcje.

Na wakacje zdecydowałam się w ostatniej chwili, w biurze podróży zarezerwowałam Hotel Marebello Beach Resort. Przelot, transfer i już byłam w kurorcie Marmari. Wieczorem po zameldowaniu popijałam greckie piwo Mythos obserwując budzące się do nocnego życia Bodrum (Kos leży w pobliżu tureckiej riwiery), skalne formacje na Kalimnos i ostre szczyty na Pserimos. W Marmari promy kursują jak gondole w Wenecji a posiadając dobrą lornetkę można podglądać sąsiadów zza wody.

kos

Następnego dnia wynajęłam na cały tydzień skuter, którym mogłam dojechać wszędzie, gdzie chciałam. Wyspa Kos dla mnie okazała się idealna. Pokonałam na skuterze sporo kilometrów, zaglądając w każdy zakamarek, wypatrując brązowych tablic z żółtymi wskazówkami, które w Helladzie oznaczają atrakcje archeologiczne. Starałam się, aby moje włosy nie były suche nawet przez kwadrans, zatrzymywałam się przy każdej uroczej plaży na kąpiel w morzu.

Pierwszą moją wycieczką była podróż w czasie - do Asklepionu. Położone na niewysokim wzgórzu archeologiczne miasteczko dało mi wyobrażenie o tym, jak wielką wagę przykładano do cienia w starożytności.

Asklepion został odkryty na początku XX wieku przez niemieckiego archeologa R. Herzoga, któremu miejsce wskazał lokalny miłośnik starożytności, wykopaliska prowadzili Włosi. W czasach starożytnych znajdował się tutaj ośrodek medycyny i kultu Asklepiosa, a nauki pobierał ojciec medycyny - Hipokrates. Natomiast Asklepios był bogiem sztuki lekarskiej. Przedstawiano go jako węża – symbol odradzającej się siły witalnej.

Spacer po terenie wykopalisk to niezwykłe przeżycie. Patrząc na rzymskie łaźnie, ołtarze, kolumny ukryte wśród oliwnych drzew i migdałowców, wyobrażałam sobie jak ożywione i malownicze musiało być to miejsce w czasach swojej świetności. Wdrapałam się schodami na wszystkie trzy tarasy, z których rozciągał się zachwycający widok na wyspę i morze.

Tylko trochę ponad 3 kilometry dzieli Asklepion od kolejnych fantastycznych ruin. Na obrzeżach stolicy wyspy (o tej samej nazwie- Kos) zostawiłam na trochę skuter, aby zwiedzić zabytki z czasów rzymskich.

Odeon, czyli rzymską salę koncertową, trochę podobną do teatru, ale mniejszą i zadaszoną odkrył w 1929 r. włoski archeolog L. Laurenzi. Odeon mógł pomieścić jednocześnie 750 osób, w 14 rzędach. Pod widownią znajdowały się ciągi komunikacyjne w formie dwóch półokrągłych portyków, które prowadziły do szeregu pomieszczeń służących jako sklepy i pracownie. Kiedyś panował tu gwar, muzyka, śpiew, dzisiaj przyjemny chłód i nostalgia.

kos wyspa

Kolejnym fascynującym zabytkiem, który odwiedziłam była Casa Romana. Zarówno wielkość willi, jak i jej bogactwo oraz położenie, świadczy o zamożności i randze rodziny, która ją zamieszkiwała. Surowa bryła budynku robi trochę posępne wrażenie, ale wewnątrz cudowna oaza zieleni i wody, pluskające fontanny, wspaniała roślinność i …żółwie!

Pospacerowałam trochę po mieście Kos (jest urocze, ale na wyspie znalazłam kilka ładniejszych) i pojechałam w głąb wyspy, żeby zobaczyć zamek Antimachia. Za budowę twierdzy odpowiedzialni byli rycerze Zakonu Joannitów, którzy rezydowali na pobliskim Rodos (czy wiecie, że…w Poznaniu też działał zakon joannitów, inaczej kawalerów maltańskich stąd nazwa jeziora Malta w pobliżu ich dawnego kościoła i szpitala). Fort Antimachia pełnił rolę więzienia dla potępionych rycerzy, którzy nadużywali pozycji lub w jakikolwiek sposób wykazywali nieposłuszeństwo dla obowiązujących zasad zakonu. Przekraczając progi twierdzy przeniosłam się do czasów średniowiecza, historia jest dosłownie wmurowana w jej ściany.

Nie byłabym sobą, gdybym nie zaplanowała jakieś małego spaceru, szczególnie w tak malowniczej górzystej okolicy. Góra Dikaios (846 m.) zaskoczyła mnie trudnością szlaku, dość pewna siebie, wybrałam się tam w sandałach, to że nie skręciłam nogi traktuję w kategoriach cudu. Warto założyć przynajmniej adidasy i koniecznie wziąć dużo wody, dość szybko wychodzi się z cienia drzew na rozgrzany, nieosłonięty teren. Na szczycie znajduje się mała kaplica oraz schron dla turystów, bardzo dobrze przygotowany do noclegu.

Następnego dnia pojechałam na plażę Dolphin Bay. Przy parkingu wisi szyld Welcome to the greek choas. To miejsce, w którym mogłabym się urodzić i wychować. Plaża jest wąska, nie ma parasoli i leżaków. Za to jest cień jałowców, zapach dzikiego rozmarynu, skarpa, piaszczyste dno. Tak mogła wyglądać plaża z młodości Donny z filmu Mamma Mia. Na skarpie znajduje się tawerna, którą prowadzi stary hipis. Serwuje świeże ośmiorniczki, orzeźwiającą i pobudzającą frappe i przemawia przez niego prawdziwe greckie siga siga. Rozległy ogród usiany jest stolikami w cienistych oazach i w pełnym słońcu.

Z Dolphin Bay pojechałam na plażę Limnionas. Okrągła, ściśle zamknięta skałami zatoczka, plaża znika i się pojawia w zależności od fazy księżyca. Urocze, mało turystyczne miejsce, po zachodzie słońca prawie opustoszałe.

Sporą frajdę miałam kąpiąc się w naturalnych termach Embros Therma. Mała kameralna plaża otoczona jest potężnymi klifami. W przedniej części plaży znajduje się słynny „seapool”, w którym gorące źródła mieszają się z wodą morską. Wspaniałe, odprężające uczucie. Zrozumiałam, dlaczego Hipokrates, syn wyspy Kos zalecał wodolecznictwo na różne dolegliwości.

Kolejny beztroski dzień i kolejna wycieczka, tym razem do malowniczej, białej wioski Zia. Główna ulica usiana jest straganami, niestety z zawartością bardziej chińską niż grecką, ale i tak przyjemnie było pospacerować, wspiąć się stromymi uliczkami do małego kościoła, popatrzeć z tej perspektywy na morze i wypić kieliszek wina z pobliskiej winnicy w knajpce Watermill.

Ostatniego dnia wakacji pojechałam do miasteczka Kefalos i na plażę Agios Theologos Beach, tuż przy tej miejscowości. Po kąpieli i plażowaniu zjadłam najlepszy posiłek w trakcie pobytu na wyspie. Wysoko nad plażą znajduje się restauracja z zapierającym dech widokiem na morze. Dostałam talerz pysznych przekąsek: wspaniały ser kozi, taramosalata, tzatziki, pastę czosnkową, panierowane i smażone w głębokim tłuszczu plastry bakłażana i cukinii, wspaniałe placuszki z grochu i mięty i maleńkie, pełne smaku oliwki. Jako danie główne wybrałam kalmary. Były doskonałe, nie z paczki, tylko z morza, krojone w grube mięsiste krążki, chrupiące i delikatne jednocześnie.

Rano niechętnie się pakowałam i opuszczałam Kos. Wyspa jest malutka, ale chętnie spędziłabym na niej więcej niż tydzień.

Przekonajcie się sami, jak wspaniałe mogą być wakacje na wyspie Hipokratesa!