Minorka

Minorka. Wyspa cudownie zapomniana.

To trochę jak flirt. Słońce cały czas obserwuje morskie fale, podziwia je, dotyka ich promieniami, a morze przebiera się w coraz to nowe suknie, chcąc się przypodobać”. Monika Michalik

 

Jeżeli marzycie o spokojnej wyspie, która skutecznie opiera się masowej turystyce, wakacje na Minorce spełnią wasze oczekiwania. Tym bardziej, że z Poznania startują bezpośrednie czarterowe loty na magiczną wyspę archipelagu Balearów.

Minorka, hiszpańska wyspa na Morzu Śródziemnym nie cieszy się taką popularnością jak jej bliźniacze siostry-Majorka i Ibiza, dzięki czemu wciąż zachowuje swój autentyczny klimat, pozostając jednym z nielicznych miejsc w Europie, które nie uległy jeszcze pełnej komercjalizacji i zniszczeniu. Mnie Minorka oczarowała niezwykłymi różnorodnymi krajobrazami, wspaniałą naturą (rezerwat biosfery UNESCO) i budowlami sprzed 2000 lat!

W odróżnieniu od Majorki, gigantyczne hotele-resorty na Minorce nie występują, a większość obszaru to wciąż dzika przyroda, więc nawet w szczycie sezonu nie ma tłoku. Na Minorce się śpi, a nie szaleje do białego rana jak na Ibizie, cisza i spokój, dla mnie ideał wakacyjnego wypoczynku. Na wyspie jest jeden jedyny klub nocny Cova d’en Xoroi, schowany…w klifie, żeby hałasami nie psuć letnikom relaksu.

Podczas pobytu na Minorce nocowałam w aparthotelu Grupotel Club Menorca w Son Xoriguer, który w rzeczywistości bardziej przypomina miasteczko. Do dyspozycji miałam apartament z aneksem kuchennym i tarasem. Dużym atutem hotelu były pyszne śniadania (ach te owoce i churros z płynną czekoladą) i zadbane zielone otoczenie.

Na Minorce spędziłam tydzień, wypożyczyłam auto i zwiedziłam wyspę wzdłuż i wszerz (co trudne nie jest). Jedna główna droga, od której odchodzą pomniejsze, prowadzące do miasteczek, zabudowań, hacjend i plaż. A wokoło nieskażona przyroda, dzięki której każda wycieczka była dla mnie czystą przyjemnością.

Minorka ma spektakularne plaże (jest ich około 70!), jej linia brzegowa poszarpana jest niezliczoną ilością zatoczek i klifów. I lazurowa, niezwykle przejrzysta woda! Odwiedziłam kilka: Son Bou-szeroką z idealnym białym piaskiem, Cala Tirant, gdzie były ogromne fale, Cala en Brut, z półkami skalnymi, z których można skakać, Cala Es Grau z płytką i ciepłą wodą, Cala Macarella schowaną między klifami i tak dalej. Tydzień wakacji nie wystarczył, aby zobaczyć wszystkie.

Na Minorce zetknęłam się po raz pierwszy z pojęciem: kultura talajocka. Tymczasem wyspa pełna jest pozostałości po tajemniczym ludzie, który żył tu w drugim tysiącleciu p.n.e. Tajemniczym, bo ponad to, że stawiał megalityczne budowle niewiele o nim wiadomo. Ani skąd przybył, ani dlaczego zniknął. Zwiedziłam kilka osad kultury talajockiej, w nich dawne domostwa, grobowce, ołtarze ofiarne. Niezwykle intrygujące miejsca.

Młodsze zabytki Minorki również wywarły na mnie duże wrażenie. Ciutadella to dawna stolica Minorki. Jej najciekawsze historyczne budynki to wybudowana w miejsce meczetu gotycka katedra, bajkowy ratusz będący dawnym pałacem mauretańskiego gubernatora, Casa Olivar-pałac zamożnej rodziny z XVI wieku oraz labirynt zabytkowych uliczek dających wytchnienie w upalny dzień. Odwiedziłam również Mahon-obecną stolicę wyspy. Charakterystycznym elementem Mahon są wspaniałe kolonialne mieszczańskie kamienice z przesuwanymi okiennicami. Jednak największe wrażenie na mnie zrobił zabytkowy targ rybny Mercat des Peix, na którym zjadłam najlepsze tapas świata przyrządzone z marynowanych surowych ryb i owoców morza. Kelner polecił mi tajemniczy napój- pomada, który okazał się drinkiem zgubnie orzeźwiającym. Jego sekretem jest hojny chlust lokalnego ginu Xoriguer, który łączy się z lodem i lemoniadą, w efekcie przypomina niewinną granitę.

miniorka 1

Na Minorce nie brakuje też mniejszych urokliwych miasteczek i rybackich wiosek. Najbardziej znaną jest Binibeca Vell-labirynt wąskich uliczek nad portem, zabudowanych śnieżnobiałymi domkami z drewnianymi okiennicami. Kiedy dotarłam na miejsce, okazało się, że w tej „tradycyjnej minorkańskiej wiosce” nikt na stałe nie mieszka. To są domy wakacyjne na wynajem, zbudowane od zera w 1972 roku z myślą o turystach. Ale nawet znając genezę Binibeca Vell trudno nie być pod jej urokiem. Moją faworytką została autentyczna wioska rybacka-Fornells, gdzie zjadłam caldareta de llagosta, cudowny gulasz…z langusty, który kiedyś był daniem ubogich mieszkańców wyspy, do tego świetne minorkańskie wino biały Merlot (tak, na Minorce produkuje się białe wino z czerwonej odmiany), a na zakończenie posiłku dojrzewający ser Mahon, który produkowany jest w dziesiątkach serowarni. Stada pasących się krów i owiec to zresztą powszechny widok na Minorce.

Dzika przyroda na Minorce jest wszechobecna. Odwiedziłam Park Przyrodniczy Albufera Des Grau chroniący podmokłe tereny na wschodzie wyspy. Ciekawostką jest tutaj słodkowodna laguna będąca ostoją zwierząt i roślin. Zimą gniazduje tu tysiące ptaków, ale i latem miałam, co obserwować. W ogóle na Minorce jest mnóstwo ptaków. Częścią parku są również wydmy, na których spotkałam ciekawskie żółwie i płochliwe jaszczurki.

Jednak moim przyrodniczym odkryciem okazał się skalny wąwóz Pas D’en Revull. To cudowne, ukryte miejsce przypominało mi nieco czeskie skalne miasta, ale było bardziej kameralne i dosłownie zatopione w roślinach, które zrosły się ze skałami.

Najlepszym sposobem by poznać przyrodę Minorki jest wędrówka historycznym szlakiem Cami de Cavalls. Okrążający wyspę szlak to dawna ścieżka zabezpieczająca wybrzeże, która ma 184 km długości. Wędrówka nią jest jednym z powodów, dla których mam zamiar w przyszłości wrócić na Minorkę.

Ukrytym skarbem Minorki jest niesamowity kamieniołom piaskowca Lithica Pedreres De S’Hostal, w którym poczułam się, jak na planie filmów o Indiana Jonesie. Jego największą osobliwością jest kamienny labirynt w wyrobisku eksploatowanym mechanicznie do połowy XX wieku oraz ukryte ogrody w łomach drążonych ręcznie setki lat temu.

Z Minorki jako pamiątkę przywiozłam…sandały! Może nie najpiękniejsze na świecie, ale za to zaskakująco wygodne, niedrogie i występujące we wszystkich kolorach tęczy.

Sandały avarcas to tradycyjne obuwie mieszkańców Minorki. Wytwarzane ręcznie, kiedyś z tego co było pod ręką: skór bydlęcych oraz…starych opon, z których powstawały podeszwy. Teraz opony zamieniono na lżejsze gumowe podeszwy, ale poza tym nic się nie zmieniło. Avarcasy produkowane są tylko na Minorce, a przed kupnem swojej pary warto upewnić się, czy mają znak „avarca de menorca”, który gwarantuje, że wykonano je z najlepszej jakości tworzyw.

Po tygodniu z żalem opuszczałam Minorkę, rajski zakątek świata, oazę spokoju i nieskażonej przyrody. Przekonajcie się sami, że najmniej zadeptana wyspa Balearów to idealne miejsce na wakacyjny odpoczynek i obcowanie z naturą.