Malaga

Jeżeli chcecie przenieść się do krainy z baśni „Z tysiąca i jednej nocy” czas na podróż do Malagi-miasta nazywanego bramą do Andaluzji. Niepotrzebna Wam będzie lampa Alladyna i pomoc zaklętego w niej dżina. 15 kwietnia 2024 startują bezpośrednie loty z Poznania do Malagi (linie Ryanair, dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i czwartki).

 

Andaluzja zachwyca słoneczną pogodą, pięknymi krajobrazami, niezwykłymi miastami i mauretańskimi zabytkami. Z Malagi można wyruszyć na zwiedzanie południowego wybrzeża Hiszpanii lub wypocząć na jednej z długich piaszczystych plaż. Warto jednak poświęcić samemu miastu kilka dni i dać się mu oczarować. Mnie Malaga zachwyciła ciekawą architekturą, doskonałą kuchnią i ciepłą bryzą znad Morza Śródziemnego. Spędziłam w Maladze trzy dni, spacerując urokliwymi uliczkami, odwiedzając miejscowe atrakcje, kosztując lokalnych specjałów i oglądając pokazy flamenco. Nie spotkałam wprawdzie Antonio Banderasa, który pochodzi z Malagi i podobno często odwiedza miasto, ale i tak udało mi się poczuć kwintesencję „hiszpańskości”.

Zwiedzanie miasta zaczęłam od śniadania w restauracji La Recova, która urzeka normalnością, klimatem i dobrym, starym hiszpańskim stylem. Polecił mi ją znajomy. Oferta śniadaniowa się nie zmienia, ale za to jest bogata i właściwie jedyna taka w centrum miasta. Znajdziemy w niej kawę podawaną z ciepłym mlekiem lub herbatę, talerz świeżych pomidorów, dwa tosty z wiejskiego chleba i półmisek past i dżemów. Pasty, o których mowa to sobrasada (typowa hiszpańska kiełbasa z papryką), mantecas con lomo (smalec z kawałkami polędwicy), pasztet, pasta rybna oraz dżemy: ze słodkiego ziemniaka oraz jabłkowy. To wszystko w cenie 2,40 euro od osoby! Tańszej oferty w Maladze nie znalazłam. 

Posilona hiszpańskim śniadaniem wyruszyłam na zwiedzanie miasta. Zaczęłam od wizyty w Muzeum Pablo Picassa. Słynny artysta urodził się w Maladze i spędził tutaj dzieciństwo. W późniejszych latach często je odwiedzał w towarzystwie kolejnych narzeczonych i żon.

W zabytkowym XV-wiecznym Palacio de Buenavista udało się zgromadzić ponad 280 dzieł Picassa. Wystawa pozwala prześledzić kolejne etapy jego twórczości, a przede wszystkim narodziny kubizmu, nurtu sztuki, którego Picasso był prekursorem. Wśród licznych obrazów można podziwiać m.in. słynne Panny z Awinionu, a w jednej z muzealnych sali obejrzeć unikatowe zdjęcia dokumentujące życie artysty.

Na dalsze poszukiwania „ducha hiszpańskości” udałam się na Mercado Central de Atarazanas.

To jedna z perełek Malagi. W dawnym budynku stoczni, który powstał, gdy Półwysep Iberyjski znajdował się jeszcze pod panowaniem arabskim, mieści się obecnie miejskie targowisko. Do dziś zachowała się oryginalna brama o charakterystycznym kształcie. Kiedyś to wejście znajdowało się nad samym brzegiem morza! Dziś można kupić tu lokalne przysmaki, dobrze zjeść i nacieszyć oczy niezwykłą architekturą. Wrażenie robi przede wszystkim ogromna, barwna mozaika, która przedstawia dawną Malagę. 

Na Mercado Central de Atarazanas przychodzą nie tylko turyści, ale też mieszkańcy na codzienne zakupy. Sprzedawcy głośno zachwalają swoje produkty, przekrzykując się nawzajem. Targ podzielony jest na trzy części. W jego środkowej części sprzedawane są przede wszystkim ryby i owoce morza, a wybór jest naprawdę ogromny – krewetki, ośmiornice, ostrygi, muszle i najróżniejsze ryby. Ja przysiadłam w jednej z niewielkich marisquerias (lokale specjalizujące się w przyrządzaniu darów morza). Zamówiłam talerz conchas finas (cienkie muszle, typowe dla całego wybrzeża Malagi) i rozkoszowałam się gwarną atmosferą.

Malaga

Tuż przy Mercado znajduję się Bodega Antigua Case de Guardia- najstarsza winiarnia w Maladze, która zachowała swój dawny wystrój, zwyczaje i klimat. Jest to miejsce, w którym zatrzymał się czas, dzięki czemu poczułam się jak w dawnej, tradycyjnej Hiszpanii. W winiarni można skosztować win słodkich, młodych i dojrzałych, takich jak Pajarete, Guinda, Moscatel, Seco Trasanejo, Lagrima Anejo, Pedro Ximénes, które produkowane są w lokalnych winnicach.  Życie toczy się tu jak w lokalnym barze sprzed dwustu lat, a rachunki w dalszym ciągu zapisywane są kredą na blacie baru. Miejscowi przewodnicy twierdzą, że zwiedzanie Malagi najlepiej zacząć od tego miejsca, ponieważ od razu robi się bardzo przyjemnie. Spróbujcie sami, winiarnia jest czynna od rana. 

Ale że nie samym winem i jedzeniem… W Maladze warto zobaczyć katedrę La Santa Iglesia Catedral Basílica de la Encarnación, pieszczotliwie zwaną „La Manquita”, co w wolnym tłumaczeniu oznacza „jednoręką damę”.

Masywna świątynia robi ogromne wrażenie, nie sposób ją objąć na raz ani wzrokiem, ani obiektywem aparatu.

Budowla została wzniesiona między XVI a XVIII w. w miejscu głównego meczetu Malagi. Pierwotny projekt zakładał budowę dwóch wież, jednak brak funduszy uniemożliwił rozbudowę i do dziś nie podjęto kontynuacji prac. Mimo wszystko „La Manquita” jest najwyższą budowlą w Maladze, a plany zagospodarowania miasta zabraniają wznoszenia obiektów wyższych od niej. Ja do katedry wybrałam się w niedzielę, na jedną z hiszpańskich mszy, co było ciekawym doznaniem kulturowym, poza tym w niedzielę wejście do kościoła jest darmowe. Zwiedziłam również Bovedas Catedral (sklepienia katedry). To wyprawa na dach, podczas której musiałam pokonać 200 stopni, przejść wąskie korytarze, aby dotrzeć na wysokość 50 metrów i móc podziwiać panoramę Malagi.

Po wizycie w katedrze, zagubiłam się z przyjemnością w labiryncie klimatycznych ulic Centro Histórico. Kolorowe kamienice, urokliwe zaułki, place i szerokie promenady obsadzone strzelistymi palmami i drzewkami pomarańczowymi. Spacerując trafiłam na ruiny teatru z czasów rzymskich Teatro Romano, leżące u stóp mauretańsko-hiszpańskiej fortecy Alcazaba i zamku Gibralfaro. Urokliwe miejsce, w sam raz na przystanek, odpoczynek, lekturę książki.

Sama Alcazaba to jeden z najbardziej charakterystycznych punktów w Maladze. W ciągu dnia mieni się w promieniach słońca, a wieczorem jest pięknie podświetlona. W swoich wnętrzach kryje pałacowe dziedzińce, patia i ogrody. Mnóstwo tu zieleni, a widoki z kolejnych wież, na które wchodziłam, absolutnie mnie zachwyciły. 

Kierując się w stronę portu i plaży przeszłam przez deptak Muele Uno. Mijałam parki, place zabaw, zacumowane jachty i ku mojemu zaskoczeniu trafiłam na kapliczkę wybudowaną w 1732 r., która niczym domek z filmu Incepcja wyłania się nagle pośród współczesnej zabudowy. Jest ona świadectwem tego, jaka naprawdę jest Malaga - historia miesza się tu z nowoczesnością. Na końcu promenady stoi latarnia morska, która jako jedyna w Hiszpanii otrzymała imię żeńskie La Farola i nadal pełni swoją funkcję.

Muele Uno, to dla malaguenos (mieszkańców Malagi) ulubione miejsce na niedzielny spacer. Ja mogłabym tu spacerować każdego dnia.

Malaqueta, czyli plaża w Maladze jest niestety sztuczna, a więc niech was nie zdziwi ciemny, brudnawy, a w lecie strasznie gorący piasek charakterystyczny dla całego regionu Costa del Sol. Niemniej jednak możliwość opalania się i kąpieli w Morzu Śródziemnym w mieście (10-15 minut spacerem od centrum), bez konieczności dalekich eskapad, rekompensuje wszystko. Co więcej spacer nad morzem przy wschodzie czy zachodzie słońca, a także nocą był dla mnie jedną z największych przyjemności w czasie pobytu w Maladze.

Ponadto przy plaży można skosztować miejscowej specjalności, tradycyjnych espetos de sardinas (sardynki z grilla), przygotowywanych w paleniskach przypominających łódki. Maleńkie świeże ryby przyprawione jedynie grubą solą morską i cytryną…za jedyne 2 euro za porcję. 

Niewielu turystów wie, że Malaga to "miasto tarasów". Klimat i dni przepełnione słońcem sprzyjają tworzeniu na dachach budynków barów, punktów widokowych czy miejskich ogrodów z basenami. Mieszkańcy wypełniają je kwiatami, parasolami przeciwsłonecznymi aranżując doskonałe miejsce na odpoczynek, kieliszek tinto de verano w ciągu dnia, drinka wieczorową porą albo początek hucznej nocy, ponieważ tarasy są czynne do rana. 

Tradycja wieczornego wyjścia na tapas (niewielkie przekąski) i wino jest mocno zakorzeniona w kulturze hiszpańskiej. Nie inaczej jest w Maladze. Kiedy nadchodzi wieczór, wszyscy wylegają na ulice a miasto budzi się do życia. Malaguenos kolację jedzą późno między godziną 21-22 i o tej właśnie porze tapas bar i restauracje są najbardziej oblegane.  

Ja spróbowałam hiszpańskich przekąsek w kultowym tapas barze La Tranca, który zachował swój autentyczny klimat. Jak na takie tradycyjne lokale przystało jest w nim mało miejsca, tapasy je się przy barze bądź niewielkich stolikach zrobionych z beczek lub na stojąco. Klienci La Tranca stoją i jedzą nawet przed lokalem. Tapas to przede wszystkim pretekst do spotkania ze znajomymi, rozmowy, zabawy. 

Malaga na weekend, nie ważne o jakiej porze roku, to zawsze dobry pomysł. W niespełna cztery godziny lotu samolotem przeniesiecie się w całkowicie inny świat - krainę słońca, błękitu, dobrego jedzenia i andaluzyjskiej radości życia. Jeżeli planujecie dłuższe wakacje-Malaga otworzy Wam bramy do Andaluzji, niezwykłego regionu Hiszpanii. Stąd już macie blisko do Caminito Del Rey, Kordoby, Rondy, Sewillii, Grenady, a w niej słynnej Alhambry i czarujących hiszpańskich „białych” miasteczek i wiosek.