Antalya

Antalya to najbardziej znana miejscowość wypoczynkowa na tureckim wybrzeżu Morza Śródziemnego, mekka turystów niemal z całego świata, ale też doskonała baza wypadowa do zwiedzania okolicznych miast i atrakcji stworzonych przez naturę. To nie tylko wakacyjny kurort i ciągnące się kilometrami białe plaże. Antalya to także miasto z bogatą przeszłością i ciekawymi zabytkami, słoneczne i serdeczne dla przybywających.

 Przekonajcie się sami. Już 27 kwietnia z Poznania startują bezpośrednie loty do serca Riwiery Tureckiej (linie Corendon Airlines, raz w tygodniu, w soboty).

Przylatując do Antalyi nie miałam gotowego planu na zwiedzanie. Dzięki znajomym znajomych dostałam kontakt do Şahiki, rodowitej mieszkanki. Po zameldowaniu się w pensjonacie, następnego dnia po prostu oddałam się w ręce mojej tureckiej przewodniczki. Z pewnością była to dobra decyzja, chociaż nasza marszruta odbiegała nieco od tego, co proponują przewodniki. Nie zaczęłyśmy bowiem od Kaleiçi, czyli urokliwej starówki położonej na skarpie z pięknymi widokami na zatokę, lecz od ulubionego miejsca mieszkańców Antalyi: plaży Konya. Długiej, żwirowej ciemnej. Niby nic szczególnego, a jednak w listopadzie byłam wygłodniała słońca i wody, plaża doskonale uzupełniła te braki.

Platja Konya leży pomiędzy centrum miasta a jego rozrywkowym zagłębiem, gdzie znajduje się m.in. park morski Aquarium oraz delfinarium. Latem, kiedy doskwiera upał, wizyta na plaży i kąpiel w morzu, musi być zdecydowanie miłym przerywnikiem w zwiedzaniu. Z plaży spacerem ruszyłyśmy w stronę starówki. Po drodze zatrzymałyśmy się w parku Karaalioğlu. „Prosta do zapamiętania i wymówienia” nazwa parku Karaalioğlu oznacza "syna czarnego Alego", ale z jakiego powodu nadano temu miejscu akurat takie miano Şahika nie potrafiła mi wyjaśnić.

Park Karaalioğlu to miejsce przyjazne dla zwierząt. Mieszkańcy Antalyi wyprowadzają tu na spacer swoje psy, a dla kotów władze miasta przygotowały specjalny "koci dom" (tr. kedi evi), w którym te zwierzaki mogą odpocząć, pożywić się i napić wody. Kotki nie boją się ludzi, wręcz mają tupet, śmiało proszą o jedzenie i czułości. Cudowne miejsce na zapomnienie w towarzystwie futrzaków.

W pobliżu parku znajduje się kilka ważnych atrakcji turystycznych Antalyi. Jedną z najważniejszych jest wspaniała Wieża Hidirlik. Z jej okolic podziwiałyśmy widoki na Zatokę Antalyi i obserwowałyśmy statki wycieczkowe, wyruszające w rejs wzdłuż wybrzeża z dawnego rzymskiego portu. W oddali zamykała horyzont góra Tahtali oraz pasmo górskie Bey Dağları.

Niedaleko Wieży Hidirlik stoi budynek Muzeum Archeologicznego, ponoć najciekawszego w Turcji. Niestety zabrakło mi czasu, aby je zwiedzić. Minęłyśmy muzeum i doszłyśmy do panoramicznej windy, która wwozi wszystkich chętnych na nadbrzeżną skarpę. Podróż trwała zaledwie chwilę, a szkoda, bo widoki były fantastyczne.

antalya

Po zejściu ze skarpy podążyłam za moją przewodniczką w kierunku Minaretu Yivli, zwanego również Żłobkowanym Minaretem. Ten najstarszy, wybudowany w 1230 r. minaret ma 38 m wysokości i jest symbolem miasta. W zasadzie już tutaj można zagłębić się w labirynt uliczek tworzących Kaleiçi, ale my poszłyśmy dalej wzdłuż torów tramwajowych. Na chwilę zatrzymałyśmy się przy Wieży Zegarowej i Bramie Hadriana, upamiętniającej wizytę cesarza Hadriana w Attalei (tak nazywano wówczas Antalyę). Brama Hadriana, znana również jako Potrójna Brama to najważniejszy zabytek miasta. Nawet w listopadzie było tu mnóstwo turystów.

Przez Bramę Hadriana weszłyśmy na teren Kaleiçi-najstarszej dzielnicy miasta. Kaleiçi ma dwie twarze. Jedną, turystyczną, zatłoczoną i głośną: pełną sklepów z pamiątkami, kioskami z wyciskanym sokiem i restauracjami z „naganiaczami” oferującymi owoce morza za nieprzyzwoite pieniądze. I drugą. Cichą i skromną, pozbawioną punktów handlowych, a co za tym idzie turystów. Dlatego warto pokręcić się po Kaleiçi, iść w kierunku przeciwnym do zorganizowanych grup, zgubić się w labiryncie wąskich uliczek, przysiąść w małej kafejce na kawę lub szklankę herbaty.

Zachód słońca oglądałyśmy z jednego z „sunset points” na starówce.

Zmęczone, ale zadowolone zeszłyśmy na urokliwą maleńką plażę Mermerli. Niebywale przeźroczysta woda, wystawione leżaki, błogie lenistwo.

Po krótkim relaksie Şahika zaprowadziła mnie do małej restauracji (Fish restaurant, ok.50 m na południe od bramy Hadriana) ze stolikami na zewnątrz, gdzie serwowane były rybne kanapki. Można tu wybrać rybę lub owoce morza, aby po chwili otrzymać bułkę z najświeższym „morskim nadzieniem” i dodatkami. Pyszne, tanie obfite. Jak stwierdziła moja przewodniczka „w centrum Antalyi i na starówce nie ma dobrego jedzenia, wszystko jest dla turystów, drogie i bez smaku”. Dlatego warto podpytać miejscowych o sprawdzone miejsca z lokalną kuchnią.

Po kolacji przez uliczki pełne sklepików z chińszczyzną zeszłyśmy do portu, gdzie podglądałyśmy, jak sprzedawcy zwijają swoje kramy. Na koniec jeszcze spacer w kierunku nowoczesnego centrum Antalyi: handlowego deptaku Sarampol Caddesi, który późnym wieczorem pękał w szwach. Z licznych restauracji dobiegała głośna muzyka, a sklepy oślepiały agresywnymi dekoracjami. Odniosłam wrażenie, że Antalya nigdy nie śpi. Natomiast ja po całym dniu zwiedzania marzyłam tylko o odpoczynku. Następnego dnia czekała mnie wycieczka w czasie…

Antalya jest miastem z długą historią. Ślady przeszłości widoczne są do dzisiaj w postaci licznych stanowisk archeologicznych i starożytnych ruin, którymi obsiane są bliższe i dalsze okolice miasta. Do najpopularniejszych należy bez dwóch zdań Aspendos. Nie chciałam się jednak dzielić ruinami z setkami turystów. Idąc za radą mojej przewodniczki postanowiłam odwiedzić miejsce mniej popularne, chociaż nie mniej spektakularne – Perge.

W Antalyi zatrzymałam się tylko dwa dni, nie było więc sensu wynajmować samochodu, dlatego Perge okazało się idealnym wyborem. Starożytne ruiny znajdują się w Aksu, 19 km od Antalyi, dokąd dojechać można miejskim, klimatyzowanym tramwajem. Wstęp do Perge jest płatny i na początku kwota wydała mi się mocno przesadzona, jednak po blisko czterech godzinach spędzonych na spacerowaniu wśród ruin zmieniłam zdanie. Perge mnie oczarowało! 

Monumentalna aleja otoczona doskonale zachowanymi kolumnami, majestatyczne bramy, łaźnie rzymskie, urokliwe nimfeum zwane fontanną Hadriana. Dla pełni szczęścia ruiny miałam właściwie na wyłączność, a idealnym towarzyszem była cisza i zapach rozmarynu. 

Teren stanowiska archeologicznego jest rozległy i warto zarezerwować sobie kilka godzin na wizytę. Koniecznie zabierzcie ze sobą wodę – nawet na początku listopada było gorąco. Po kilku godzinach spacerowania wśród ruin, trafiłam w Aksu do małej restauracji, gdziespróbowałam prawdziwie lokalnego dania regionu Antalyi – köfte piyaz. Danie składało się z dwóch elementów: köfte, czyli mielonego kotlecika upieczonego na grillu i piyaz – pysznej sałatki na ciepło, z fasoli, cebuli, pomidora, jajka na twardo i rewelacyjnego sosu na bazie tahini.

Ostatni wieczór w Altanyi spędziłam z Şahiką w restauracji Luna Garden, popularnej wśród mieszkańców. Klimatyczna, z pięknym ogrodem. I to tutaj spróbowałam pysznych mezes (w dosłownym tłumaczeniu „dobry smak”). Krewetki z rukolą i cytryną, utarta i pieczona cukinia z jogurtem, kilka rodzajów bakłażana, smażone kalmary.

Po kolacji, mijając gwarne kafejki, gdzie mieszkańcy spędzali wieczór przy sączonej ze szklanek herbacie, wróciłam pieszo do mojego pensjonatu w dzielnicy Kaleiçi z mocnym postanowieniem, że jeszcze tu wrócę.

Następnego dnia jadąc z Antalyi w kierunku Fethiye zatrzymałam się w wąwozie Göynuk. To naturalna atrakcja, znana w zasadzie wyłącznie wśród Turków i piechurów pokonujących Szlak Licyjski. Malowniczy wąwóz Göynuk to oaza spokoju. Sosnowy las, kolorowe kwiaty, cudowny cień i widoki na poszarpane skały otaczające płynącą poniżej rzekę. Po niecałych trzech kilometrach spaceru szerokim, wygodnym szlakiem zeszłam do rzeki. Krystaliczna lodowata woda wspaniale ochłodziła stopy. Odważni mogą się wykąpać. To był wspaniały dzień na świeżym powietrzu.

Altanya to wakacyjny raj, jeżeli chcecie cały pobyt spędzić na plaży, ładując baterie, nic Wam nie przeszkodzi. Jednak miasto i jego okolica (wybrzeże Licji) ma dużo więcej do zaoferowania. Przekonajcie się sami. Czasami warto podnieść się z leżaka.