Alicante

Przyszedł ten czas w roku, gdy po prostu mamy dość zimna, ciemności, deszczu i zimy, a jednocześnie powoli czujemy gotowość do rozpoczęcia kolejnego intensywnego sezonu podróży wiosenno-letnich. Choć jesień i zima nam niestraszne i zdecydowanie podróżujemy dużo, to poznańska aura pogodowa w ostatnich tygodniach sprawia, że nawet między wyjazdami mamy ochotę „gdzieś się ruszyć”. Właśnie tym sposobem wylądowaliśmy (dosłownie) w Alicante. 

 

Alicante w rejonie Costa Blanca to gratka szczególnie dla miłośników poszukiwania śladów historii. Miasto to było powodem sporów jeszcze w czasach przed naszą erą. Wpływy mieli tu Grecy, Felicjanie, Rzymianie i Kartagińczycy, co widać m.in. w architekturze czy sposobie wykorzystania terenu. To również ciekawa opcja dla tych, którzy lubią wypływać w jednodniowe rejsy turystyczne. 

Jako że można się tam wybrać prosto z Poznania, stwierdziliśmy, że będzie to idealny kierunek na zimową chandrę. Odprawiliśmy się online, potem ostatnie procedury na Ławicy i po kilku godzinach wylądowaliśmy w Hiszpanii. 

alicante1

Tu istotna uwaga - temperatura powietrza w styczniu i lutym nie jest tam taka jak w tropikach. Wynosi średnio kilkanaście stopni Celsjusza, czyli więcej niż w Polsce, ale przede wszystkim jest tam mniej deszczowych dni niż w Poznaniu, a słońce dłużej gości na niebie, na czym bardzo nam zależało. 

Poza łapaniem promieni słońca chcieliśmy w Alicante zobaczyć jak najwięcej. Gotowi? To zaczynamy! 

Jeśli oglądaliście kiedyś zdjęcia z tego hiszpańskiego miasta to z pewnością zauważyliście wiele tych wykonanych na promenadzie z kilkoma rzędami palm i wielkimi donicami. Jednak to nie rośliny najbardziej przyciągają wzrok, a to, z czego bulwar wybudowano – gdy spojrzycie pod nogi zobaczycie trójkolorowy „falowy” wzór, który został wykonany z ponad 6,6 mln płytek! Nawet boję się pomyśleć, jak wiele wymagało to pracy, zwłaszcza, że powstał w 1867 roku, zgodnie z projektem Jose Guardioli Pico. Już dawno nie wpatrywaliśmy się tak pod nogi podczas spaceru! :) La Explanada de España to obowiązkowy punkt wycieczki do tego miasta. Co ciekawe, w przeciwieństwie do innych turystycznych miejscowości, tutaj promenada nie jest jedynie celem turystów – mieszkańcy chętnie tu spacerują i się spotykają. Wzdłuż bulwaru znajdziecie też kafejki i restauracje. 

alicante2

Nieco dalej znajduje się niepozorna ulica San Francisco. Dlaczego niepozorna? Już tłumaczę – wśród Hiszpanów znana jest jako calle de las Setas, czyli ulica Grzybowa. Czy to oznacza, że znajdziemy tu las i grzybnię? Otóż nie! Zamiast tego Waszym oczom ukażą się ogromne… muchomory z jeszcze większymi ślimakami i mrówkami. Tak, też byłam w szoku. Wiele lat temu władze miasta postanowiły w ten sposób udekorować jedną z ulic. Skąd pomysł? Nie wiem i nie udało mi się uzyskać odpowiedzi od miejscowych, ale jeśli chcieli zaintrygować turystów to zdecydowanie im się udało. To atrakcja zarówno dla dzieci jak i dorosłych – warto zrobić sobie fotkę pod grzybkiem, bo można poczuć się jak krasnoludek ;) 

Skoro o spacerowaniu mowa, nie można też ominąć Casco Antigue – Santa Cruz, czyli starego miasta Alicante. Naprawdę dużo frajdy sprawiało nam chodzenie wąskimi, krętymi uliczkami. Na ścianach budynków oraz na ziemi możecie znaleźć wiele kolorowych wzorów ułożonych z płytek. Przyciągają wzrok nawet te, które lata świetności mają za sobą i nie doczekały się jeszcze renowacji. Niektóre uliczki są dość strome, więc jeśli akurat będziecie tam po deszczu, uważajcie przy schodzeniu. Zdecydowanie polecamy zajrzeć do wyjątkowo urokliwych kawiarni i restauracji właśnie w starym mieście. Dlaczego? Ponieważ to właśnie tam macie największe szanse na zjedzenie najlepszych tapas i tradycyjnej paelli! Osobiście byłam zachwycona i smakiem i wielkością dań i ogromną sympatią ze strony miejscowych. 

Nie da się ukryć, że nad miastem góruje Castillo de Santa Barbara, czyli zamek, twierdza świętej Barbary, będąca jednym z symboli Alicante. Wybudowano ją na szczycie Monte Benacantil. Na górę możecie dostać się windą, co kosztuje ok. 3-4 euro lub wybrać jeden z kilku szlaków pieszych. My wybraliśmy tę druga opcję głównie dlatego, że chcieliśmy pooglądać widoki. 

Sam zamek na wzgórzu robi wrażenie i jest widoczny z daleka, ale dopiero gdy dotarliśmy na górę i zobaczyliśmy panoramę miasta i portu mieliśmy mocny moment „wow”. Nigdy nie odpuszczajcie takich okazji – widok na okolicę jest przepiękny. Można go podziwiać np. z kawą w ręce, bo na szczycie znajdziecie zarówno restaurację jak i kawiarnię. 

Podczas wizyty w Alicante warto też zobaczyć Katedrę Świętego Mikołaja (San Nicolas) oraz Bazylikę Świętej Marii (Santa Maria). Oba obiekty powstały w miejscu dawnych meczetów. Katedra powstała według projektu Juana de Herrerypoprzez przekształcenie dawnego meczetu w chrześcijański kościół na polecenie króla Alfonsa X w XVII wieku. Bazylika z kolei została wybudowana między XIV a XVI wiekiem na ruinach meczetu. To najstarszy kościół w mieście. 

Jeśli lubicie czasem imprezowy klimat to w Alicante życie nocne Was nie rozczaruje. Koncentruje się głównie wzdłuż Rambla de Méndez Núñez w centrum oraz w dzielnicach El Barrio i Calle de Castaños. Uliczki wypełnione są pubami i klubami, zarówno dużymi jak i małymi, które mają formę barów-dyskotek. Co ciekawe, wiele z nich ma bezpłatny wstęp, a ceny w barze nie są takie złe. Nawet my, gospodarni poznaniacy nie mieliśmy problemu z tym, żeby zamówić coś w godzinach nocnego szaleństwa. 

W czasie pobytu oczywiście poszliśmy tez na plaże, choć z uwagi na porę roku, odpuściliśmy kąpiel w morzu i leżenie na piasku. Warto jednak posiedzieć na nich czy przejść się na spacer. W Alicante plaże są piaszczyste i co fajne, część z nich znajduje się w centrum. 

Wszystko co dobre, szybko się kończy, dlatego po kilku dniach objadania się tapasami, paellą i owocami morza wróciliśmy do Poznania. Wycieczka pozostanie nam jednak w pamięci na długo i jesteśmy przekonani, że wrócimy tam jeszcze w sezonie letnim. Jeśli szukacie hiszpańskiej mieszanki kultur, śladów historii, pięknej architektury, pysznego jedzenia, zabawy, ale i odpoczynku na plaży, to Alicante jest zdecydowanie miejscem, które powinniście odwiedzić.