Sztokholm

Kojarzycie ten moment, gdy zastanawiacie się, „gdzie Was jeszcze nie było”? Ostatnio miałyśmy z N. coś takiego, więc zrobiłyśmy to, co zwykle w takich sytuacjach zrobić należy – sprawdziłyśmy siatkę połączeń z poznańskiej Ławicy i szukałyśmy tanich biletów. W dogodnym dla nas terminie znalazłyśmy Sztokholm, więc… kupiłyśmy bilety, spakowałyśmy się i poleciałyśmy prosto z Poznania do stolicy Szwecji. 

Pierwsze co należy wiedzieć przylatując do Sztokholmu, to że jest to miasto zbudowane na wyspach, dlatego znajduje się tu wiele mostów. Z tego powodu polecamy także piesze zwiedzanie, choć jeśli macie do pokonania większą trasę, to komunikacja zbiorowa w Sztokholmie jest bardzo dobra. Co więcej, zdecydowanie polecamy wybrać Wam się na stacje metra, ale niekoniecznie w celu przemieszczania się. Dlaczego? A dlatego, że sztokholmskie metro nazywane jest najdłuższą galerią sztuki na świecie! Wiele ze stacji przygotowanych jest w taki sposób, by wyglądały jak dzieła sztuki. Przyznam szczerze, że spędziłyśmy kilka godzin jeżdżąc po prostu po różnego rodzaju stacjach, tylko po to, by je pooglądać i od razu mówię – nie, nie poczujecie się dziwnie, bo wielu turystów tak robi. 

Oczywiście nie odpuściłyśmy także bardziej tradycyjnego zwiedzania. Stare Miasto znajduje się na wyspie Stadsholmen. To tu znajdziecie Stortorget, czyli najstarszy plac w mieście, na którym odbywa się znany na świecie targ bożonarodzeniowy. 

Zajrzałyśmy też do katedry sztokholmskiej, którą znałyśmy z… telewizji, bo to właśnie tam odbywają się wszelkie ceremonie ślubne i koronacji rodziny królewskiej. W środku wrażenie robi przede wszystkim rzeźba św. Jerzego, który walczy ze… smokiem. 

Miłośnicy detali i architektury powinni wybrać się do Riddarhuset, czyli historycznego budynku zgromadzenia arystokracji, w której przyjrzałyśmy się zdobieniom fasad, a przyznam szczerze, są imponujące. 

Sztokholm

Jeśli pierwszy raz jesteście w Sztokholmie to obowiązkowo wybierzcie się do Pałacu Królewskiego. Jako prawdziwe turystyki udałyśmy się tam już na początku naszego szwedzkiego wypadku. Kompleks ma prawie 600 pokoi i pomieszczeń i jest jednym z największych pałaców w Europie. Znajduje się na wzgórzu zamkowym Slottsbacken, więc trudno go nie zauważyć. 

Co ciekawe, powstał dopiero w XVIII wieku, ponieważ wcześniej w tym miejscu znajdował się zamek Trzy Korony, który spłonął w 1697 roku. 

Pałac można zwiedzać po zakupie biletu, a poza apartamentami królewskimi warto zajrzeć też do kaplicy, skarbca i zbrojowni. 

Jeśli kiedyś marzyliście o zobaczeniu (odrestaurowanego) okrętu wojennego z XVII wieku, to w Muzeum Vasa macie taką okazję. Mimo, że poniósł klęskę konstrukcyjną i zaczął tonąć tuż po opuszczeniu portu, to jest jedną z największych atrakcji w mieście. Co ciekawe, Szwedzi przez wieki oskarżali o porażkę okrętu… Polaków. To właśnie Rzeczpospolita była celem jego wyprawy, a gdy rejs okazał się klęską, Szwedzi powtarzali teorie o wprowadzeniu przez polskich szpiegów zmian do planów konstrukcyjnych, które się do niej przyczyniły. 

Skorzystałyśmy też z opcji zwiedzania Sztokholmu poprzez rejs wycieczkowy. Wybrałyśmy wycieczkę po kanałach królewskich. Statek przepływa dookoła wyspy Djurgården, a rejs trwa niecałą godzinę. To nietypowa, ale bardzo fajna opcja zwiedzania wyspiarskiego miasta. 

Gdy szukałyśmy ciekawego miejsca na panoramę miasta miejscowi polecili nam observatorielunden, czyli mały park na wzgórzu w dzielnicy Norrmalm. Na szczycie znajduje się obserwatorium, ale przede wszystkim możecie stamtąd podziwiać przepiękny widok na miasto. Dostępne są ławki, na których możecie odpocząć i poprzyglądać się Sztokholmowi z góry. 

Nasza sztokholmska przygoda trwała kilka dni, ale pewnie ją jeszcze powtórzymy. Dopiero ostatniego dnia dowiedziałyśmy się, że na obszarze starego miasta regularnie odbywają się darmowe oprowadzania z przewodnikiem. To dobra opcja na zaoszczędzenie trochę pieniędzy, a jednocześnie „prawidłowe” zwiedzanie. Gdy będziemy tu następnym razem, na pewno skorzystamy. 

Na pewno ważne dla wszystkich turystów jest też to, że Szwedzi dobrze mówią po angielsku, a wiele informacji w mieście także jest dostępnych w tym języku. 

Nie pozostaje nic innego, jak po prostu zabukować bilety i znów wyruszyć na podbój Sztokholmu. Zwłaszcza, że można tam dolecieć prosto z Poznania.