Izrael

W Poznaniu pogoda nie rozpieszcza – deszcz i wiatr przeplatane mroźnymi dniami nie zachęcają do spędzania czasu na dworze.

Jako zdecydowanie „ciepłolubna” zaczęłam coraz częściej myśleć o wyciecze w miejsca, w których czapka zimowa, rękawiczki i szalik nie są potrzebne. Sprawdziłam - a jakże - ofertę poznańskiej Ławicy i spojrzałam na mapę. Izrael - tam mnie jeszcze nie było. Jedynie cztery godziny podróży dzielą mnie od państwa, gdzie słońce świeci nawet 300 dni w roku. Brzmi idealnie, więc… „zarezerwuj, wybierz, odpraw” i znów pakuję walizkę, tym razem do Tel Awiwu. 

Czasem zastanawiam się, czy pracownicy lotniska już mnie rozpoznają, gdy znów wchodzę na terminal, ale… oto jestem. Po nadaniu bagażu przy stanowisku Ryanaira, z którym będę lecieć, dopijam kawę, odprawiam dokumenty i lecę. 

Pierwsza rzecz po przylocie, to wrażenie, jakie robi lotnisko w Tel Awiwie oraz… ciepło. W końcu, bo z Poznania wylatywałam przy padającym deszczu i zdecydowanie marzyłam o cieple. 

Po zakwaterowaniu się w hotelu ruszam po jedzenie. Od zawsze byłam ciekawa jak smakuje „prawdziwa kuchnia bliskowschodnia” i teraz jest idealny moment, by się o tym przekonać i ….wow! Podczas całego pobytu nie mogłam się nadziwić. 

W kuchni izraelskiej przeważają ryby, warzywa, jagnięcina, kurczaki i wołowina, czyli wszystko co lubię. Co ciekawe, aż ok. 90% dostaw wołowiny pochodzi z… Polski, ponieważ jest ona uznawana za najlepszą. Sposób przyrządzania jagnięciny też mnie zaskoczył i to bardzo pozytywnie. Zdecydowanie mam po powrocie większe wymagania względem poznańskich restauracji bliskowschodnich i… samej siebie w kuchni. 

Lekkie sery, hummus, chałwa, pita czy falafel w połączeniu z różnorodnymi sosami, to tylko niektóre z klasyków kuchni tego rejonu Bliskiego Wschodu, których nie mogłam nie spróbować przy każdej okazji. 

Wyjątkowy smak uzyskuje się dzięki świeżym i aromatycznym przyprawom, które można zakupić na lokalnych targach w niemal każdym izraelskim mieście. To tutaj zaopatrują się w nie miejscowi, dlatego turyści mogą mieć pewność, że produkty będą najwyższej jakości. Sprawdziłam i polecam! 

Kolorowych przypraw i mieszanek jest tyle, że nawet najwięksi znawcy-amatorzy mają problem z rozpoznaniem ich wszystkich. Właśnie dlatego, każdą przyprawę można powąchać, a w razie wątpliwości – spytać sprzedawcę nie tylko o nazwę, ale także o to, do czego warto daną mieszankę użyć. Polecam tę druga opcję! Oczywiście do Poznania wróciłam z całymi pakami świeżych przypraw - dla siebie i rodziny. 

Na targ warto się udać także po suszone owoce, a także orzechy, migdały, chałwy i pieczywo – zarówno to słodkie, jak i klasyczne. Jego zapachowi trudno się oprzeć spacerując między stoiskami - ja nie mogłam! Suszone owoce kupiłam głównie na prezenty, bo sama nie jestem amatorką, choć i tak się skusiłam i spróbowałam. 

Pamiętajcie, że „nie istnieje” tam coś takiego jak stała cena, choć część sprzedawców będzie próbowała Was do tego przekonać. Zawsze trzeba się targować, ja robiłam to nie tylko po angielsku, ale i po polsku. Dla nich to jak sport wyczynowy i ani razu nie zdarzyło mi się, żeby „nie zeszli” z ceny. Często też można dostać jakiś „gratis” - osobiście polowałam na gratisy przy stoiskach z pieczywem, bo zawsze było coś zupełnie nowego dla moich kubków smakowych. 

Ale, ale! Przecież nie przyleciałam tu tylko jeść (choć brzmi to kusząco). Zgodnie z moją zasadą „nie spać, zwiedzać”, nie próżnowałam w tym zakresie. 

Izrael kojarzy się przede wszystkim z wielokulturowością, byciemośrodkiem dla kilku religii, a także wyjątkową historią, która sprawia, że co roku, państwo to odwiedzają miliony turystów z całego świata. I rzeczywiście widać to na każdym kroku - zarówno w architekturze, wśród mieszkańców jak i wśród turystów. 

Tel Awiw jest miastem, które łączy w sobie nie tylko kilka kultur i wyznań, ale także historię z nowoczesnością. Wysokie, modernistyczne i ekskluzywne hotele i biurowce w naturalny sposób zostały wkomponowane w historyczną zabudowę miejską. Zdecydowanie mi się tu podoba. Przechodzę z ulicy na ulicę obok i czuję się jakbym znalazła się w innym miejscu. Z nowoczesnych biurowcóww i „życia w dużym mieście” wchodzę w niskie zabudowania, domy i czas jakby się płynął wolniej. Jakby być z dala od „zgiełku miejskiego” będąc od niego zaledwie ulicę lub dwie dalej! Magia. 

Obowiązkowym punktem wycieczki do Tel Awiwu jest port w Starej Jaffie, jej okolice, wybrzeże, ale także centrum miasta, które stało się ośrodkiem biznesu, turystyki i… rodzinnej atmosfery. Postanowiłam, że zobaczę jak najwięcej, więc i tu kolejno spaceruję po mieście, żeby zobaczyć jak najwięcej. Port robi wrażenie, a na plaży słońce mnie grzeje - zdecydowanie zapomniałam już o poznańskim deszczu i wolę o nim nie myśleć, dopóki nie wyląduję znów na Ławicy. W okolicy portu polecam arabskie restauracje. O tym, które są najlepsze szybko się przekonacie - kolejki ustawiają się na kilka metrów. Początkowo chciałam z nich zrezygnować, ale ciekawość wygrała i zdecydowanie polecam wybrać się do takich miejsc. 

Może wyda Wam się to dziwne, ale zauważyłam kilka podobieństw między Tel Awiwem a Poznaniem. Dopytuję miejscowych i czego się dowiaduję? Otóż kilka lat temu, podobnie jak w Poznaniu, władze miejskie postanowiły przyciągnąć mieszkańców do centrum i zachęcić ich do spędzania czasu z rodziną na dworze, w miejskich przestrzeniach relaksu. Nie brakuje tu więc ławeczek, skwerów i połączenia zieleni miejskiej z miejscami dla rodzin z dziećmi, z psami czy grupy znajomych. Zdecydowanie z tego korzystam popijając kawę i jedząc lody. Tak, w Poznaniu było mi zimno, a tu jem lody. 

Co mnie zdziwiło? Choć widok rosnących na drzewach pomarańczy, cytryn, granatów czy grejpfrutów nikogo w tym klimacie nie dziwi, to fakt, że można takie owoce zrywać z miejskich drzew jest już czymś o wiele rzadziej spotykanym. Zasada jest prosta – jeśli ktoś sięgnie, to może je sobie wziąć. Do tej pory, gdy owoce dosłownie rosły na ulicy w innych państwach, zwykle trafiałam na niejadalne lub niedobre. Tutaj to cudo - wierzcie mi, jeśli myśleliście kiedykolwiek, że kupiliście dobrego grejpfruta w Polsce, to nie wiecie o czym mówicie. Tu grejpfruty są przepyszne, czuję się, jakbym poznała zupełnie nowy owoc. Jeden z mieszkańców podarował mi kilka cytryn z własnego drzewa, gdy zauważył, że je fotografuję. One też miały zupełnie inny smak niż te trafiające do polskich sklepów. 

Będąc w Tel Awiwie żal nie skorzystać z możliwości poznania życia nocnego tego miasta, z którego słynie na całym świecie. Oczywiście, musiałam sprawdzić o co to zamieszanie. Choć nie należę do imprezowiczek, to muszę przyznać, że wśród licznych klubów muzycznych, każdy znajdzie coś dla siebie – zarówno pod względem doboru muzyki, jak i serwowanych alkoholi. Wybrałam lokal cieszący się zainteresowaniem i dobrymi opiniami wśród miejscowych. Bawię się super, ceny są przystępne, choć wiadomo, to jednak klub w stolicy kraju. Wiecie co jeszcze mnie ucieszyło? Bawię się na parkiecie, tańczę, podchodzą różni miejscowi chcący ze mną zatańczyć i… nie są nachalni. To miła odmiana po moich polskich doświadczeniach. Widać, że turystki i turyści mogą czuć się tu bezpiecznie. 

Jeśli nie chcecie iść do klubu to nadal możecie korzystać z „życia nocnego Tel Awiwu”. Jak? Pamiętacie te targi z przyprawami, o których pisałam wcześniej? Wieczorami, miejscowe targi często zmieniają się w miejsca spotkań i lokali gastronomicznych z piwem, muzyką i shishą. Zupełnie inny klimat. 

Z uwagi na niewielkie rozmiary terytorium Izraela, z Tel Awiwu można w łatwy i szybki sposób dostać się także do innych znanych miejsc – Jerozolimy, Hajfy, Nazaretu, na Pustynię Judzką, nad Morze Martwe czy nad rzekę Jordan. Tym razem skupiłam się jedynie na stolicy kraju, ale już wiem, że jeszcze w najbliższych miesiącach znów tu przylecę i wtedy będę zwiedzać dalej. 

Choć ciepełko, jedzenie i piękne widoki pozostaną w pamięci na długo to czas zbierać się do domu. Szybki transport na lotnisko, odprawa, wchodzę na pokład Ryanaira i cztery godziny później ląduję w Poznaniu. Pogoda… ach, szkoda nawet pisać, ale Izrael to nie jest. Czyli co? Czyli pewnie niedługo znowu spakuję walizkę i gdzieś polecę.