Dominikana

Zima to idealna pora na… lato, a właściwie na odwiedziny ciepłych miejsc. Jedno z pierwszych skojarzeń to wiadomo, Karaiby. Część naszej blogowo-podróżniczej ekipy już była na Kubie.

Nasza dwójka nie poleciała, ale nie mogliśmy przecież „być karaibsko stratni”, więc tej jesieni postawiliśmy na Dominikanę. Lot niemal spod domu, bo z Ławicy można polecieć do Puerto Plata w ramach oferty Rainbow. 

Mając w perspektywie 10,5h lotu ubraliśmy się w wygodne dresy i po wejściu do terminalu zauważyliśmy, że nie tylko my wpadliśmy na ten pomysł. Przy okazji tak na przyszłość, polecamy taki ubiór także na krótsze trasy - w końcu liczy się wygoda. 

Nie ukrywam, że zastanawiałam się, jak się odnajdę przy tak długim locie, ale okazało się, że było całkiem przyjemnie. W końcu miałam czas poczytać książkę, porozmawialiśmy, a nawet zagraliśmy w karty. Oczywiście odhaczyliśmy też drzemkę. 

Pierwsze wrażenie po wylądowaniu to „wow, ale tu ciepło i pięknie”. Wydaje mi się, że życie na Dominikanie płynie nieco wolniej. Ludzie na ulicach uśmiechnięci i jak cały czas powtarzałam „to wszystko przez to słońce”. 

Żeby nakreślić Wam nieco samo Puerto Plata - to miasto nad Oceanem Atlantyckim, jednocześnie największe miasto północnego wybrzeża, położone niedaleko Santiago. Nad miastem góruje szczyt Pico Isabel de Tores, a w połączeniu z błękitem oceanu i jasnymi plażami to dosłownie widok jak z pocztówki. Serio, jeśli kiedykolwiek patrzyliście na obrazki z Karaibów to nie photoshop, kolory tu naprawdę tak wyglądają! 

Przechadzając się nie tylko po tym mieście, ale i innych miejscowościach regionu prowincji Puerto Plata można zauważyć wiktoriański styl zabudowy, który nie ukrywam, urzekł mnie w trzy sekundy. Kolory - wszędzie kolory! Poznańskie kamienice na Starym Rynku to mały ułamek tego, jak kolorowe mogą być miasta. 

Na ulicach słychać muzykę, często graną na żywo, do której po prostu spontanicznie się tańczy. Oczywiście zaciągnęłam mego przyjaciela do salsy i potańczyliśmy z miejscowymi. Polecam przełamać wszelkie lęki i bariery - miejscowi są naprawdę przyjaźni i pomocni, z chęcią podpowiedzą jak wyczuć rytm. Momentami odnosiłam wrażenie, że oni już chodzą w rytmie muzyki. 

Kolejna rzecz, która rzuca się w oczy to restauracje, puby i kawiarenki na każdym kroku. Pyszne owoce, drinki, kawa, lody – wszystko na wyciągnięcie ręki. Miejsca te mają tyle uroku w sobie, że chociażby dla niego warto się tam zrelaksować. Poznańska oszczędność nie pozwala mi przemilczeć faktu, jak tanio możecie kupić tu świeże owoce i soki z nich zrobione. 

Puerto Plata mieści się niedaleko Santiago, czyli „Srebrnego Miasta”. Skąd ta nazwa? Ma to związek z bursztynem, którego wydobyciem zajmują się miejscowi. Zresztą całe wybrzeże północne jest nazywane Wybrzeżem Bursztynowym. Pewnie dlatego to właśnie na Karaibach wszyscy szukali skarbów. Gdy będziecie tu wypoczywać, polecamy wybrać się w rejony, w których bursztynu nie brakuje. 

Skoro doszliśmy do wybrzeża to czas na plaże. Plaże na Dominikanie są jedynymi z najpiękniejszych i rzeczywiście nie mogliśmy się nadziwić, że to możliwe – zwłaszcza w turystycznym rejonie. Są piaszczyste, a miejscami powstały naturalne „zatoczki”, w których można się kąpać wśród palm. Piasek jest czysty i ma ładny kolor – można się na nich wylegiwać, opalać i… robić ładne zdjęcia. Nie oszczędziliśmy znajomych – zasypaliśmy ich fotkami z piaskiem i oceanem w rolach głównych. 

Puerta Punta to świetne miejsce do aktywnego wypoczynku, a to coś, co bardzo nam odpowiada. Panują tu idealne warunki do sportów wodnych, w szczególności do kitesurfingu i windsurfingu. Spróbowaliśmy jednego i drugiego.. Dla mnie był to pierwszy raz, ale na szczęście na miejscu byli instruktorzy, którzy wytłumaczyli co i jak i czuwali nad bezpieczeństwem. Ciekawie było też nurkowanie – woda jest naprawdę przejrzysta. 

Gdy nasz czas w karaibskim raju dobiegał końca, obiecaliśmy sobie, że jeszcze tu przylecimy i to pewnie nie raz. Już planujemy kolejny wypad, może tym razem zresztą ekipy. Tymczasem próbujemy się odnaleźć w jesienno-zimowej aurze Poznania.