Amsterdam

Stolica wolności, tolerancji, rowerów, mostów, kanałów, tulipanów… gdy mówi się o Amsterdamie, to okazuje się, że można mówić o wielu aspektach, z którymi jest kojarzony i rzeczywiście wiedzie prym wśród innych europejskich miast. Odkąd tylko pojawił się w siatce połączeń lotniska Poznań-Ławica ogłosiłam, że lecę – z towarzystwem czy bez, ale z plecakiem i ogromnym zapałem. Ostatecznie termin padł na wiosnę i okazało się to idealnym pomysłem. Powiem jedno – tulipany! Co jeszcze widziałam?

 

Na poznańskim lotnisku zameldowaliśmy się w trójkę, choć na zwiedzanie zostaliśmy w dwójkę. Dlaczego? Lotnisko w Amsterdamie jest jednym z największych hubów w Europie i nasza P. choć leciała z nami, to pożegnała się po wyjściu z samolotu, bo miała tam przesiadkę na swoją dalszą podróż. Z Poznania lecicie na pokładzie KLM, co w jej przypadku było dodatkowym atutem, bo mogła połączyć loty w ramach jednego przewoźnika. 

Wróćmy jednak do naszego holenderskiego wypadu. Na pewno niejednokrotnie słyszeliście o skojarzeniu tego miasta z rowerami. I… jak najbardziej słusznie. Właśnie ten środek transportu jest tu najpopularniejszy i sami z niego korzystaliśmy przez większość pobytu. Widać, że dla miejscowych to coś, co jest normalnym wyposażeniem każdego. Jak wynika ze statystyk, w Amsterdamie jest… więcej rowerów niż mieszkańców. Patrząc na drogi jestem w stanie w to uwierzyć. 

Amsterdam

Poznańska infrastruktura jeszcze długo nie będzie dorównywać choć w minimalnym stopniu tej amsterdamskiej. Ludzie jadą rowerami do szkoły, pracy, na spotkania biznesowe, na zakupy – wszędzie. To uprzywilejowany środek transportu – dosłownie, bo w większości to właśnie rowerzysta ma pierwszeństwo przed pieszym, o czym dowiedzieliśmy się już pierwszego dnia, gdy przyzwyczajeni do polskich przepisów uznaliśmy, że to cyklista powinien nam ustąpić. 

Dobrze rozwinięta infrastruktura rowerowa sprawi, że traficie nim wszędzie. Przyznam szczerze, że po zimie nieco obawiałam się o formę, ale jednak profesjonalne trasy i co istotne, dobrze przygotowane rowery z wypożyczalni sprawiły, że nie odczułam w mięśniach za mocno tych przejechanych kilometrów. 

Dlaczego tyle miejsca poświęcam rowerom? Bo uważam, że to nieoficjalna „atrakcja” sama w sobie. Widok wielopiętrowego, zapełnionego po brzegi parkingu dla rowerów zrobił na nas wrażenie. Podobnie jak codzienność mieszkańców przewożących nie tylko dzieci i codzienne zakupy, ale także większe paczki. Zgodnie uznaliśmy, że sami musimy się częściej poruszać rowerami w Poznaniu. 

Nie jest to jednak jedyna forma transportu, z której warto skorzystać w Amsterdamie. Należy pamiętać, że to również drugie (po Wenecji) najczęściej kojarzone z kanałami miasto w Europie. Miasto w znacznej części położone jest poniżej poziomu morza, ale dzięki sieci prawie 170 kanałów, nie jest zalewane! Służą one jako szlak komunikacyjny, a dawniej także handlowy. Obecnie organizowane są również wycieczki turystyczne. Zdecydowaliśmy się na wykupienie jednej z nich. Do wyboru zwykle są godzinne lub te trwające 90 minut. Dzięki temu można podziwiać miasto z innej perspektywy i naprawdę Wam to polecamy. Można podziwiać liczne kolorowe i ciekawe architektonicznie kamienice. Życie jest tu również nieco „spokojniejsze” niż na lądzie, który przemierzają rowerzyści. 

Zdziwiliśmy się, że wykupiona wycieczka obejmuje nie tylko sam rejs, ale także przewodnika opowiadającego o życiu przy kanałach. Jak mogliśmy się przekonać są tam wodne hotele, mieszkania i restauracje. Jeśli nie znacie języka angielskiego, niemieckiego czy francuskiego poszukajcie wśród ofert rejsów takich, które mają audioprzewodniki w języku polskim. 

Amsterdam 2

Podczas rejsu zauważyłam, że niektóre kamienice przy brzegu wyglądają jakby były krzywe. Skomentowałam to i zaczęliśmy dyskusję śmiejąc się nieco z sytuacji, przez co zwróciliśmy na siebie uwagę i… szybko wyjaśniono nam, że budynki rzeczywiście są krzywe! 

Kamienice przy kanałach w większości stoją na palach. Kiedyś były one drewniane, przez co z czasem zaczynały butwieć, a budynki powoli się przechylać. Od lat stosuje się betonowe pale, ale niektóre kamienice, które zdążyły zmienić kąt swojego położenia zostały krzywe. 

Poświęcę jeszcze nieco czasu kamienicom – podczas jednego ze spacerów zwróciliśmy uwagę na to, że są one wysokie i wąskie. Spytaliśmy w hostelu, w którym spaliśmy i który znajdował się w jednej z nich, skąd taki pomysł architektoniczny. Chłopak w recepcji wyjaśnił nam, że to efekt holenderskiego pomysłu na zmniejszenie kosztów i stosowanie przepisów. Zgodnie z prawem budynki w Amsterdamie od strony kanałów nie mogły być szersze niż 9 metrów. Jak spojrzycie na domy w Polsce, to zauważycie, że nie jest to dużo. Na dodatek, podatki miejskie odnosiły się do zajmowanej powierzchni, a do najniższych nie należą. Właśnie dlatego bardziej opłacalne okazało się budowanie wąsko, ale wysoko. Pomysłowo, a dla nas jako turystów – ciekawie. 

Zauważyłam też, że część kamienic w mieście ma szerokie okna na górnych kondygnacjach i dziwne haki wystające z budynków. Obstawialiśmy, że to alternatywny sposób dostarczania pożywienia w przypadku zalania ulic. Okazało się jednak, że wytłumaczenie jest bardziej przyziemne – wąskie kamienice oznaczają strome schody i wąskie korytarze. Efekt? Większe meble, np. kanapy czy łóżka dostarcza się na piętra właśnie przez okna. Banalne, a jednak zadziwia! 

Jednym z charakterystycznych widoków w Amsterdamie są mosty. Wiadomo, skoro są kanały to i mosty. Znajdziecie tu mnóstwo miejsc na idealne zdjęcia czy podziwianie widoków. Jest kilka bardziej znanych, ale my – dzięki podpowiedzi chłopaka z hostelu – postanowiliśmy wybrać się nieco dalej od „turystycznej” części miasta do czegoś, co naszym zdaniem jest „perełką”. Gdy będziecie w Amsterdamie skierujcie się do Eastern Docklands, czyli dzielnicy poza centrum. Wybudowano tam czerwony „Python Bridge”, czyli most pytona, choć mi kojarzy się z chińskim smokiem. Jego konstrukcja ma niesamowity kształt i z daleka rzeczywiście wygląda jak wijący się pyton lub smok. 

Amsterdam to także stolica muzeów. Są tu zarówno te najbardziej znane i popularne, jak i mniejsze, nietypowe, często bardzo oryginalne tematycznie. Od razu uprzedzam, że absolutnie nie ma szans, by podczas jednego „standardowego” turystycznego pobytu odwiedzić choć połowę z nich. My wybraliśmy się do Rijksmuseum, czyli tego najbardziej znanego – holenderskiego muzeum narodowego. Wśród imponującej, bo ponad pięciotysięcznej kolekcji obrazów, znajdują się tam też prawdziwe malarskie perełki, w tym dzieła Rembrandta i jego uczniów. Ekspozycja to również grafiki i rzeźby, a także sztuka użytkowa. 

Drugie muzeum, które odwiedziliśmy to.. tak, Muzeum van Gogha. Ktoś powie, że to „oklepana” atrakcja turystyczna, ale ja nie wyobrażam sobie, by ktoś był w Amsterdamie i nie zobaczył takiego klasyka jak słynne Słoneczniki van Gogha. Nikt nie kwestionuje Mona Lisy podczas pobytu w Paryżu, to dlaczego tutaj mieć obiekcje? Poza najsłynniejszym obrazem zobaczycie także jego inne dzieła. 

W czasie zwiedzania miasta trafiliśmy również na Plac Dam, który otoczony jest imponującym Pałacem Królewskim. Życie tutaj toczy się całą dobę, praktycznie cały czas są tam różne atrakcje – w zależności od pory mniej lub bardziej nadające się dla nieletnich ;) 

Wybierzcie się także (najlepiej rowerem) na Nieuwmarkt, czyli Nowy Rynek. Tam znajdziecie bardzo charakterystyczny, a zarazem najstarszy niesakralny budynek w Amsterdamie – Waag. Kiedyś służył jako brama miejska, obecnie pełni funkcje obiektu turystycznego. 

Teraz nieco o przyrodzie. Szukając wytchnienia zdecydowanie polecamy Voundelpark, czyli ogromny park w centrum miasta. Czas spędzają tu zarówno mieszkańcy jak i turyści. Z tego co nam powiedziano wynika, że w okresie wakacyjnym organizowane są tu różnego rodzaju wydarzenia. 

Nie można mówić o przyrodzie i nie powiedzieć o tulipanach. Na początku wpisu wspomniałam, że wybraliśmy idealny moment na wycieczkę i właśnie to miałam na myśli – początek sezonu „tulipanowego”. Są piękne, w różnych kolorach i choć tutaj jest tyle odmian i upraw, że są dostępne cały rok, to właśnie na wiosnę najbardziej cieszą. Koniecznie wybierzcie się na Bloemenmark, czyli bazar kwiatowy przy kanale Signel. Przez cały rok kupicie tu nie tylko kwiaty cięte, ale także cebulki i bulwy. 

Przy okazji tuż obok kupicie nie tylko pamiątki, ale także holenderskie sery, w tym oryginalną Goudę czy Edam. Przyznam, że smakują inaczej niż te w Polsce i raczej nie jest to jedynie siła sugestii. Kupiliśmy także trochę do domu i przywieźliśmy je do Poznania. 

No właśnie – Poznań. Po kilku dniach w Holandii trzeba było wrócić do codzienności i pracy. Amsterdam zdecydowanie polecamy zarówno na krótki wypad jak i dłuższy pobyt i mam wrażenie, że jest piękny o każdej porze roku. I co najważniejsze, jest dla nas dostępny Prosto z Poznania :)